Kredyty frankowe: Kiedy status konsumenta może zostać skutecznie podważony?
Zapraszamy do lektury artykułu autorstwa adw. Wioletty Miros, który ukazał się w dzisiejszym (24 września) wydaniu Rzeczpospolitej nr 12074. Artykuł dostępny jest TUTAJ.
Wykorzystywanie przez przedsiębiorcę nieruchomości na potrzeby biznesu, nie przesądza o utracie przez niego statusu konsumenta. Statusu tego nie wyłącza też świadomość prawna czy ekonomiczna kredytobiorcy.
Jednym z najistotniejszych zagadnień mających wpływ na kształt rozstrzygnięcia w sprawach frankowych jest posiadanie przez kredytobiorców statusu konsumenta. Aktualne przepisy prawa zmierzają do pełniejszej ochrony strony słabszej w relacjach kontraktowych. Na poziomie konsument – przedsiębiorca obserwować można częstokroć nadużycie pozycji silniejszej, w tym wypadku banku. W tym aspekcie prawo polskie i europejskie zmierzają do wyrównania szans obydwu stron umowy. Iinterpretacja klauzul w niej zawartych powinna się odbywać w duchu ochrony praw konsumenta jako strony kontraktu, której możliwości negocjacyjne z pewnością są ograniczone, a wpływ na kształt umowy limitowany do podstawowych, niezbędnych ustaleń, jak kwota kredytu czy jego cel.
Wolność w zakresie kształtowania umów nie może pozostać nieograniczona – granicą bezwzględną powinna być między innymi konieczność ochrony praw innych uczestników obrotu.
Częstym wybiegiem strony przeciwnej pozostaje więc podejmowanie prób podważenia statusu konsumenta, czy to poprzez wskazywanie na zarejestrowanie działalności gospodarczej w kredytowanej nieruchomości, czy to przez powoływanie się na wykształcenie oraz zawód kredytobiorców, które miałyby wskazywać na większą świadomość konsekwencji płynących z zawarcia umowy kredytu waloryzowanego kursem waluty obcej. Czy jednak argumentacja ta realnie powinna wpłynąć na kształt wyroku? Czy pracownik banku bądź prawnik mają mniejsze szanse na uzyskanie korzystnego rozstrzygnięcia? Ostatecznie czy wskazanie adresu zakupionego mieszkania jako siedziby w rejestrze działalności gospodarczej każdorazowo skutecznie uniemożliwia skorzystanie z ochrony gwarantowanej konsumentom?
Pojęcie konsumenta
Zgodnie z art. 22(1) Kodeksu cywilnego za konsumenta uważa się osobę fizyczną dokonującą z przedsiębiorcą czynności prawnej niezwiązanej bezpośrednio z jej działalnością gospodarczą lub zawodową. Co za tym idzie, sam fakt prowadzenia działalności gospodarczej nie może przesądzać o utracie statusu konsumenta – istotne z punktu widzenia oceny pozostaje natomiast to, czy umowa kredytu jest bezpośrednio związana z prowadzoną działalnością. Z tym zaś wiąże się co do zasady cel kredytowania – jeśli celem takim był zakup nieruchomości na cele prywatne, niezwiązane z działalnością gospodarczą, nie można uznać, ażeby kredytobiorca na którymkolwiek etapie utracił status konsumenta.
Przedsiębiorca pod domowym adresem
Formalne posiadanie statusu przedsiębiorcy nie wyklucza zawarcia przez osobę fizyczną umowy, w której występuje w charakterze konsumenta. Co jednak w sytuacji, gdy kredytobiorcy pod adresem swojego zamieszkania rejestrują siedzibę jednoosobowej działalności gospodarczej? Czy podjęcie takich działań uniemożliwia bądź utrudnia dochodzenie roszczeń „frankowych”?
Jednym z najczęstszych zarzutów wobec konsumentów pozostaje ten, zgodnie z którym pod adresem nieruchomości sfinansowanej ze środków pochodzących z kredytu znajdowała lub znajduje się siedziba działalności gospodarczej kredytobiorcy. W ocenie banku miałoby to świadczyć o tym, że nieruchomość nie została nabyta w celu zaspokojenia własnych potrzeb mieszkaniowych (celu konsumenckiego), lecz w celu prowadzenia w niej działalności gospodarczej.
Nie ulega wątpliwości, że w wielu przypadkach fakt wpisania w rejestrze CEIDG adresu kredytowanej nieruchomości, jako adresu siedziby kredytobiorcy, jest wyłącznie spowodowany koniecznością założenia przez niego działalności gospodarczej w związku z koniecznością przejścia na tzw. „samozatrudnienie”. Niewątpliwie nie istnieją żadne prawne przeszkody na wykorzystywanie adresu zamieszkania jako siedziby firmy, założonej w istocie w związku z przejściem na tę formę współpracy. Nie zmienia to jednak celu umowy, jakim jest spełnienie potrzeb mieszkaniowych kredytobiorcy.
Zmiana po podpisaniu umowy
Zaznaczyć należy, że sam fakt prowadzenia przez kredytobiorcę działalności gospodarczej nie świadczy o tym, że łącząca strony umowa nie ma charakteru konsumenckiego. Nawet w sytuacji, w której kredytobiorca wykorzystywał finansowaną nieruchomość na potrzeby prowadzonej działalności, to i tak nie przesądza to automatycznie o utracie przez niego statusu konsumenta, o ile nieruchomość ta została zakupiona w celu zaspokojenia przez kredytobiorcę potrzeb mieszkaniowych – co dotyczy większości przypadków kredytów frankowych.
Nawet jeśli w toku wykonywania umowy kredytobiorca rozpoczął prowadzenie działalności gospodarczej w finansowanej nieruchomości, nadal nie zmienia się cel i charakter umowy. Jak bowiem wynika z ugruntowanego orzecznictwa (wynika to m.in. z brzmienia uchwały Sądu Najwyższego z dnia 20 czerwca 2018 r., III CZP 29/17), status konsumenta należy oceniać na moment zawarcia danej umowy. Zatem okoliczności powstałe po podpisaniu umowy nie mają żadnego znaczenia, gdyż status konsumenta i badanie jego zamiarów określa się na moment zawarcia umowy kredytu – kredytobiorca w toku wykonywania umowy (w szczególności mając na uwadze fakt, że umowy te zawierane są z reguły na kilkadziesiąt lat) może zmienić przeznaczenie lokalu. Ocenie podlega wyłącznie chwila zawarcia umowy.
Rola wzorca umownego
Jednym z elementów mających wpływ na ocenę statusu konsumenta powinna być kwalifikacja dokonana przez sam bank. To bank, na podstawie wszelkich okoliczności, dokonuje oceny konsumenckiego charakteru umowy, tym samym kształtując jej treść. Jeżeli więc bank, jako wyspecjalizowany w tym zakresie podmiot, wykorzystał wzorzec umowy zawieranej z konsumentem, taka też ocena powinna być konsekwentnie dokonana na dalszych etapach, w tym również podczas procesu „frankowego”.
W przypadku, w którym byłaby to umowa zawierana z przedsiębiorcą, inne byłyby wymagania banku (w tym w zakresie złożenia dokumentacji niezbędnej do badania zdolności kredytowej czy przedłożenia biznesplanu).
Jeżeli zastosowany wzorzec opisywał kredytobiorcę jako konsumenta, należy uznać, że wolą stron było objęcie kredytobiorcy ochroną, jaka gwarantowana jest przez prawo konsumentom.
W innym wypadku doszłoby do przyznania bankowi uprawnienia do bezprawnego manipulowania statusem słabszej strony umowy, w zależności od sytuacji. Stanowisko to potwierdza m.in. Rzecznik Praw Obywatelskich, wskazując jednocześnie na istotę płynącą z zasady swobody umów – w sytuacji, w której bank zaproponował takie ukształtowanie treści umowy, a kredytobiorca takie rozwiązanie zaakceptował, słusznym pozostaje przyjęcie interpretacji zgodnej z wolą stron.
Wpływ wykształcenia na ocenę prawną
Z pewnością próbą odwrócenia uwagi od istoty sporu pozostaje chęć oceny postępowania i wartościowania kredytobiorcy z uwagi na posiadane przez niego wykształcenie – dla przebiegu sprawy nie powinno to mieć żadnego znaczenia. Jak już wskazano wyżej, za konsumenta uważa się osobę fizyczną dokonującą z przedsiębiorcą czynności prawnej niezwiązanej bezpośrednio z jej działalnością gospodarczą lub zawodową. W takiej sytuacji poziom świadomości konsumenta w żaden sposób nie może mieć wpływu na ocenę abuzywności postanowienia umownego. Klauzule niedozwolone pozostają wadliwe niezależnie od poziomu wiedzy klienta banku i podlegają w tym kontekście obiektywnej ocenie prawnej.
Jak wielokrotnie wskazywały sądy powszechne, klauzule wyczerpujące przesłanki szczegółowo wyliczone art. 385[1\ § 1 kodeksu cywilnego (abuzywność klauzul) będą zawsze niedozwolonymi postanowieniami umownymi niezależnie od tego, jakie wykształcenie, status społeczny i doświadczenie życiowe ma druga strona umowy.
Posiadanie przez konsumenta wykształcenia wyższego, zarówno ekonomicznego, jak i prawniczego, nie może stanowić podstawy do jakiegokolwiek negatywnego dla niego orzeczenia.
Argument o posiadaniu wystarczających umiejętności poznawczych, aby móc zrozumieć dokumentację kredytową, czy też skutki i ryzyka wiążące się z umową kredytu, pozostaje więc w całości nietrafiony.
Utartym już stanowiskiem pozostaje ustalenie, że bez znaczenia dla oceny tego, czy mamy do czynienia z konsumentem, jest zarówno wiedza danej osoby co do przysługujących jej praw, jak też co do materii, której dotyczy umowa zawarta z bankiem (czy też, szerzej, przedsiębiorcą). Konsumentem w takiej sytuacji pozostaje więc każda osoba, która zawiera umowę w celach niezwiązanych z prowadzoną przez siebie działalnością gospodarczą czy zawodową. Tymczasem większość kredytów „frankowych” przeznaczona została na cele mieszkaniowe, jedynie niewielki odsetek spraw dotyczy faktycznie kredytobiorców-przedsiębiorców. Najistotniejszym argumentem w tej kwestii pozostaje siła rynkowa – konsument pozostaje zawsze w niższej pozycji w zakresie chociażby możliwości negocjacyjnych, niezależnie od tego, jaką wiedzę posiada.
Wykonywany zawód
Częstą obawą frankowiczów jest również to, że z uwagi na wykonywany zawód, niejednokrotnie związany z bankowością, mieliby oni być na przegranej pozycji w sporze z bankiem. Jak jednak wskazywano już przy okazji wpływu wykształcenia na status konsumenta, podobnie na tę ocenę nie może mieć przełożenia wykonywany zawód, co najpełniejsze odzwierciedlenie znajduje w przypadku pracowników banku. W tej kwestii wyraźnie wypowiedział się Trybunał Sprawiedliwości w wyroku z 21 marca 2019 r., C-590/17, wskazując, że pracownika przedsiębiorstwa i jego współmałżonka, którzy zawierają z tym przedsiębiorstwem umowę o kredyt, zasadniczo zastrzeżoną dla członków personelu rzeczonego przedsiębiorstwa, przeznaczoną na sfinansowanie zakupu nieruchomości do celów prywatnych, powinno się uważać za „konsumentów” w rozumieniu tego przepisu. Co za tym idzie, nawet uzyskanie preferencyjnych warunków w związku z wykonywaną pracą nie może mieć wpływu na ocenę świadomości kredytobiorcy i jego statusu w sprawie.
Analiza tego zagadnienia przeprowadzona została w wielu wyrokach krajowych i unijnych również w kontekście zawodów prawniczych, m.in. w stanowisku Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej zaprezentowanym w wyroku z 3 września 2015 r. (sygn. akt C-110/14), dotyczącym pozycji osoby wykonującej zawód adwokata. Zgodnie z dokonaną oceną, adwokat zawierający z osobą fizyczną lub prawną działającą w ramach jej działalności zawodowej umowę, która nie jest związana z wykonywaniem zawodu adwokata, znajduje się względem przedsiębiorcy na słabszej pozycji. W takim przypadku, choćby można było uznać, że adwokat reprezentuje wysoki poziom wiedzy fachowej, nie może to uzasadniać przyjęcia domniemania, iż nie jest on słabszą stroną w stosunku zawieranym z przedsiębiorcą. Zważyć należy, że słabsza pozycja konsumenta wobec przedsiębiorcy dotyczy zarówno stopnia poinformowania konsumenta, jak i jego siły przetargowej w obliczu sformułowanych z góry przez przedsiębiorcę warunków, na których treść konsument nie może mieć wpływu.
Przypomnieć w tym miejscu należy raz jeszcze, że w sytuacji, gdy kredyt hipoteczny był przeznaczony na sfinansowanie zakupu nieruchomości na cele osobiste, nie ma żadnego związku pomiędzy wykonywaną działalnością zawodową a celem kredytu. Nie zmienia tej oceny fakt, że kredytobiorca pracuje w banku, chociażby tym samym, który takiego kredytu udziela. Poza gestią banku pozostaje ocena, czy potencjalny klient posiada wystarczającą wiedzę w zakresie umów kredytowych czy też nie – obowiązek informacyjny spoczywający na banku wywodzić należy wyłącznie z obiektywnie ocenianego statusu przedsiębiorcy. Z tych samych względów bez znaczenia pozostaje to, ile umów kredytowych zawarł z bankiem klient.
Wskazywane przez stronę przeciwną sporu przeszkody pozostają jedynie pozornie utrudnieniami, zaś sam status konsumenta może być oceniany wyłącznie przez pryzmat celu umowy kredytu z momentu jej zawierania. Posiadana świadomość prawna, ekonomiczna czy też zdarzenia późniejsze nie powinny w żaden sposób wpływać na tę ocenę.